Strony

poniedziałek, 2 kwietnia 2012

Strachy na lachy, Palladium, czyli kto chodzi na koncerty

Ostatni wypad na koncert do warszawskiego Palladium był nie tylko świetną zabawą, ale i okazją do ciekawych obserwacji "socjologicznych" a propos publiki. Przeważa młodzież i to mam czasem wrażenie, że niekoniecznie pełnoletnia (i to płci żeńskiej - to one robią najwięcej hałasu, pierwsze są przy barierkach, płyną przez tłum na rękach), ale sporo jest ludzi po 30-stce, a nawet 40-tce, pary, które pewnie podobnie jak i my z żoną łażą na koncerty już drugą albo i trzecią dekadę... Ciekawe na ile są rożnice pokoleniowe w odbiorze i w podejściu do imprez - na pewno mogę pozazdrościć młodym tego jak świetnie znają wszystkie teksty, jak reagują na każde slowo ze sceny... A dla mnie? Jasne, że to frajda, możliwość świetnej zabawy, ale łapię się na tym, że coraz częściej zamiast rzucać się gdzieś w kocioł pod sceną wolę mieć frajdę ze słuchania i obserowania tego co na scenie, różnych solówek, improwizacji, tego jak muzycy podkręcają atmosferę i sami ładują się tą energią jaka wytwarza sie na sali. A tego wieczoru energia naprawdę była świetna!
Support, czyli najpierw młodziutki skład "Marnych szans" - melodyjnie, szybko, ale miałem wrażenie, że trochę na jedno kopyto. Muzyka oparta na gitarach, a do tego troszkę discopolowy kibordzik, zabawne połączenie. Secik okło 25 minut, więc w sam raz na rozgrzewkę, ale żeby nie zmęczyć, no i miejscówka przy barierkach zaowocowała płytką :) Druga kapela - Trupa trupa bardziej oryginalna, ciekawie zadbali o oprawę wideo swojego koncertu, ale znowu pewne ale - mam wrażenie, że muzycznie to się nadaje bardziej jako oprawa filmu, jakiegoś performance niż na koncert dla publiki nastawionej na zabawę. Muzycy jak w transie, jednostajne drażniące momentami dźwięki (i znowu klawisze tym razem bardziej klasyczne rodem z The Doors), po prostu psychodela - troszkę zmęczył nas ten występ, być może powinni być na początku, a nie po tanecznych dźwiękach Marnych szans.
Potem dość dlugi czas oczekiwania i wreszcie to na co wszyscy czekaliśmy, czyli Strachy na lachy. Początek klasyczny - "Dzień dobry, kocham Cię" i już od początku czuło się, że na tej niedużej sali (i wypełnionej prawie na maksa) będzie bardzo gorąco. Tańce, wrzask, skoki - nie tylko pod samą sceną, ale i na balkonie przez ponad dwie godziny. Ponad 20 numerów, m.in. "List do Che", "Twoje oczy lubią mnie", "Spacer do strefy zero", "Żyję w kraju", "Awangarda, jazz i podziemie", wszystkie te znane kawałki śpiewane cały czas wraz z Grabażem, momentami w dialogu, ale były chwile gdy zachwycony atmosferą prawie pół utworu pozwalał śpiewać samej publice. Widać było, że kapela jest mile zaskoczona gorącą atmosferą, Grabaż dziękował prawie po każdym numerze za przyjęcie, w pewnym momencie nawet zażartował, że szkoda iż nagrywali dvd w Łodzi bo tu by mieli dużo lepszy materiał.
To co zawsze sprawia mi frajdę, czyli nowe numery - tu Strachy nie zawiodły i zagrali aż 5 nowych kawałków: (sorry jeżeli przekręcam tytuły) "Atrament sympatyczny", "Mokotów", energetyczny "Jesteście gorsi", "Rumieniec" i bardzo dobrze przyjęty "Bloody of Poland" (tekst wrzucam poniżej). Następna płyta zapowiada się jako dość taneczna, ciekawe jaki będzie pozostały materiał. Potem był powrót do znanych numerów, pojawiło się i "Piła tango" "Raissa" "Szansa na 100", "Krew z szafy", "Dziewczyna o chłopięcych sutkach", "Czarny chleb", "Marmur" i "Moralne salto". Na przemian szły utwory z wykopem przerywane tymi spokojniejszymi i właśnie wtedy najczęściej ochroniarze mieli najwięcej roboty z lapaniem ludzi pod sceną. Aż 4 numery na bisy! Juppi!
Kapela - chłopaki są świetnie zgrani, widać i słychać, że trasa trwająca od jesieni jeszcze ich nie zmęczyła, nie znudzili się tym materiałem, mają świetny kontakt z ludźmi (Lo wygłupiał się jakby był na koncercie heavy metalowym, ale kazdy z nich miał tu swoją chwilkę na to by się pokazać). Publika - fenomenalna, pewnie sporo z tych osób było też na koncercie w Palladium w październiku, to raczej mało przypadkowi słuchacze, ale w większości wierni fani... 
Po prostu świetny koncert - zarówno muzycznie jak pod względem atmosfery i zabawy.
A poniżej fragmenty, które znalazłem. Ku mojemu zdumieniu na Youtube masę kawałków nagranych z tego koncertu. Teraz miło to sobie przypomnieć, ale z drugiej strony dziwię się, że komuś się chciało nagrywać całość zamiast sie bawić. W końcu bilety naprawdę przystępne, więc ja wolę wybrać się co jakiś czas na koncert niż skupiać się na nagrywaniu. 
PS Szkoda tylko, że po koncercie (już padnięci) musieliśmy wybierać między kilkukilometrowym spacerkiem, a czekaniem prawie 40 minut na autobus. Ale tak to już jest jak się mieszka poza "stolycą". A propos - Grabaż dziękując wciąż wspominał Warszawę, a ja ciekaw jestem ile osób tak jak my przyjechało specjalnie na koncert z okolic.
PS 2 A przed koncertem buszowanie w Empiku. Mając ponad dwie godziny czasu mogłem sobie trochę przejrzeć różnych rzeczy, nawet coś przeczytać na miejscu (jeszcze może o tym napiszę), ale generalnie jestem zdegustowany. Ten sklep z tak ogromną przestrzenią ofertę tytułów ma po prostu mizerną. 

Bloody of Poland
"Specyficzny to kraj - ja pierniczę -
Gdzie najlepiej sprzedają się znicze
Otóż tutaj znicze idą jak woda
W zniczach przegląda się nasza uroda
Od Śląska się ciągnie przez Poznań do Gdańska
Zakamuflowana opcja germańska
Więc może lepiej jest upić chwilą
Chwile żyją tylko wtedy gdy piją
Bloody Poland
Czy posypałeś już swój łeb popiołem
Bloody Poland
Wciąż szukamy pazernych na gole
Państwowe zakłady zbrodni i kary
Przydrożne krzaki i fotoradary
Dostojnie pełza ta karawana po
Polskich drogach jak po żyłach narkomana
Od dziecka każdy się tu uczy przegrywać
To narodowa nasza jest recydywa
Z szablą w ręku i na cokole
Wciąż musi swędzieć wciąż musi boleć
Bloody Poland
Czy posypałeś już swój łeb popiołem
Bloody Poland
Wciąż szukamy pazernych na gole
Z nikim tutaj nie wypijesz na zgodę
Każdy lubi inną pogodę
Gdy się sprawdzisz w tym systemie
Bedziesz na pasku w TVN’ie
I nic się nie da zrobić w terminie
Dziury w guziku, dziury w kominie
Na przekór kablom, na przekór stykom
Pociągi donikąd samoloty donikąd
Bloody Poland
Czy posypałeś już swój łeb popiołem
Bloody Poland
Wciąż szukamy pazernych na gole
...
Polki sa najpiękniejsze na tej planecie
Nie chcą cenzury w internecie
I lepiej nie mówić jest o tym przy świadkach
Na bębnach Ryszard gra głośniej niż matka"

14 komentarzy:

  1. ...i Ty mówisz, że żyjesz poza stolicą... Ja, żeby wybrać się na koncert czy do teatru muszę poświęcić cały dzień...i nieczęsto mi się to udaje.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie tam koncerty ładują energią. Czasem nawet poskaczę pod sceną, choć to rzadko się zdarza, głównie, kiedy jestem bez mojej lepszej połowy, która chęć do szaleństw trochę hamuje. Ale kiedy nadarza się okazja, miło jest wpaść w tłum pod sceną, wrócić do domu z siniakiem, obitym żebrem, zdartym gardłem.

    Na Strachach byłem kilka razy. Podobało mi się raz, kiedy chłopaki dopiero zaczynali granie w tym składzie, kiedy jeszcze równolegle działała (nieodżałowana) Pidżama. Sala była stosunkowo pusta, 1/5, 1/6 tego tłumu, który był na koncercie w tym samym miejscu ze dwa lata później. Generalnie Strachy mają za mało 'pazura', który dla mnie jest wyznacznikiem dobrego grania. Ot, takie pioseneczki. Można posłuchać, ale nie porywają. To oczywiście moje zdanie. Nie chcę nikogo do niego przekonywać. Po prostu wolałem Grabaża, kiedy jeszcze mieszkał w Punk Rock City...

    OdpowiedzUsuń
  3. @niebieskości - no fakt - pierwsze miasteczko poza "stolycą" więc u mnie to kwestia godzinki, choć czasem jak trzeba wrócić po nocy to jest trudniej. Warszawa ze swoim zapleczem wysysa z takich miasteczek jak nasze energię, kasę, ludzi (praca) ale też daje możliwość np sporej oferty kulturalnej. Ale i tak często czujesz się jak obywatel drugiej kategorii np gdy dzieci z Warszawy wszystko mają w wakacje czy ferie za darmo, a Twoje muszą płacić...
    @Desperate Househusband - Fakt - pidżama była fajna, pamiętam ih choćby z Woodstocku z 2003, ale Strachy choć spokojniejsze też są niezłe, tekstowo i muzycznie troszkę bardziej urozmaicone, mniej punkowe, ale też nie są jedynie kapelą dla wygłupu. W pogo też mi się czasem zdarza wskoczyć, ale to już raczej przy ostrzejszej muzie - np Armia, albo tak jak mnieostatnio małżonka wciągnęła na FarbenLehre.
    Tyle, że u mnie nadwaga i brak kondychy swoje robią - trudniej się od ziemi oderwać :) Ale jak się oderwę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To masz przewagę, trudniej Cię ruszyć. Bo ja mam odwrotnie, mną poniewierają :-)

      Usuń
    2. tyle, że jako niski nie jestem w dobrej sytuacji i też nieraz wychodze poobijany bo łokcie lataja na wysokości mojego nosa :b

      Usuń
    3. Mógłbym się dalej licytować... Ale po co, przecież radosne to obijanie i i tak będzie nas cieszyć!

      Usuń
    4. jasne że tak! a jeżeli chodzi się na koncerty kapeli, którą widziało się jeszcze w latach 80-tych czy 90-tych to na dodatek ile wspomnień i ile frajdy w tej zabawie...
      Skoro oni daja radę na scenie to i ja chyba nie jestem jeszcze taki stary ;)

      Usuń
    5. Obawiam się, że to trochę zwodnicze myślenie... Widziałem ostatnio Kazika. Sporo jestem od niego młodszy, ale nie wiem, czy by mi sił starczyło na dwie godziny z okładem śpiewania i chodzenia w te i z powrotem... Dają radę, bo mają kondychę. Albo taki Keith Richards ;-)

      Usuń
    6. myślisz, że oni zakonserwowani? Cholera, co prawda nie gram ani nie śpiewam i pewnie styl zycia trochę inny, ale nie tracę nadziei, że będę miał po 50-tce formę jak babcia Tina, albo dziadek Mick. Co to trzeba w siebie wlewać żeby taką mieć energię?
      Tego sobie życzmy!

      Usuń
    7. Strachy są w świetnej formie. Dzień przed warszawskim koncertem grali we Wrocławiu. Już dawno nie widziałam chłopaków w tak dobrej formie. Nowe utwory podobają się, zgadzam się z Tobą- zapowiada się taneczna płyta :) Ale nie rozumiem zachwytu wszystkich nad Bloody Poland. Mi się średnio podoba, za to Mokotów- kooocham :)

      Usuń
    8. numer zwraca na siebie uwagę choćby świeżością tekstu, mi z nowych podoba się i Mokotów i Rumieniec, ale Bloody of Poland rzeczywiście najlepiej został przyjęty... wiesz jak funkcjonuje tłum - refren wpada w ucho i dobrze go krzyczeć...

      Usuń
  4. Nie wiem, w czym leży sekret, ale energii, to im odmówić nie można. Całe szczęście, że potrafią nią w jakimś stopniu zarażać. I póki mi będą grali, póty będę chodził słuchać a może i skakać. Amen ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej, tutaj Marne Szanse! Dziękujemy za miłe słowa :) Skład nie jest znowu taki młody, ale cieszymy się, że nie wyglądamy na staruchów. Wiesz, miesiąc przed koncertem wysypał nam się skład i straciliśmy naszego klawiszowca. Musieliśmy szybko kogoś znaleźć. Udało się, ale musieliśmy nagiąć setlistę do nowej krwi w krwiobiegu i skupić się na szybkich i prostych piosenkach. Mamy nadzieję, że płytka służy nie tylko jako podkładka do kubka z kawą ;)
    Pozdrawiamy!

    OdpowiedzUsuń
  6. a witam witam, sorry za to określenie "młodziutki skład" ale w porównaniu ze Strachami (i ze mną) to wyglądacie na studenciaków :)
    może kiedyś jeszcze będzie okazja żeby Was zobaczyć i posłuchac w innym repertuarze a płytka całkiem fajna, lubię polską muzę i nie kręcę nosem nawet jak czasem nie jest to taki poziom produkcji jak na zachodzie... Polska młodzież niech śpiewa polskie piosenki!
    uważam, że za mało jest miejsc do promocji młodych kapel, jak tu przebijać się ze wsoimi płytami i muzą? Pozostają koncerty... A wiec do zobaczenia kiedyś na trasie!

    OdpowiedzUsuń