Strony

niedziela, 8 stycznia 2012

Szwecja - Piotr Kraśko czyli do czytania szybkie, ale niestety cieniutkie

Mając pod ręką takie książeczki można potem brylować w towarzystwie chwaląc się, że rocznie czyta się kilkaset "książek". Bo też przeczytanie tego dziełka zabiera mnie więcej tyle czasu co lektura jakiegoś ciekawszego magazynu czy czasopisma. 94 strony, spora czcionka,  format kieszonkowy okraszony zdjęciami. To już druga pozycja tego dziennikarza, która wpadła mi w ręce, ale jak zerkałem na ulotkę National Geographic to widzę, że robi się tego sporo - autor idzie w ślady Pawlikowskiej, która tłucze pozycje w ilościach masowych.
Pomysł na to bardzo prosty: kilka anegdot, kilka informacji zdobytch w trakcie rozmów, może jakieś informacje historyczne, a jak brakuje nam pomysłów to zawsze można się posiłkować wspomnieniami z innego kraju. Tu autor zastosował tę sztuczkę opisując spotkanie z parą królewską (prawie 1/3 książki właśnie o rodzinie królewskiej) gdzie przez parę stron dokonuje porównań jak to go inaczej przyjmowano w Białym Domu.
Jeżeli pozbędziemy się oczekiwań, że dowiemy się o Szwecji sporo nowych rzeczy to przeczytamy pozycję Kraśki z przyjemnością. Ot - przystawka dla tych, którzy chcą potem szukać dalszych informacji, aby poznać ten kraj i jego mieszkańców. Bo tu naprawdę wszystko jest zaledwie "liźniete" - od ekologii, bezpieczeństwo, sukcesów ekonomicznych, rozrywkowych (muzyka), oszczędności mieszkańców, aż po obawy królowej czy aby moda na szwedzkie kryminały nie zepsuje opinii o tym kraju na świecie. Czyta się w miarę przyjemnie, jak wsomniałem bardzo szybko, potem się odkłada na półkę i niewiele w głowie zostaje.
Skoro pan Piotr pisze w miarę lekko powinien pokusić się o uporządkowanie wiedzy na jakiś temat i zaproponowania czegoś szerszego. A tak - zbiorek ciekawostek od sasa do lasa, który raczej rozbudza apetyt nie dając specjalnie żadnej szerszej wiedzy (no bo i jak można np. o kulinarnych upodobaniach Szwedów wnioskować tylko z jednej potrawy jaką jest zgniły śledź?)  
Niby tylko 10 złotych, ale to i tak sporo jak na taką zawartość. Nadaje się jako dodatek do NG i tak też to otrzymałem :)  

4 komentarze:

  1. Nie przepadam za autorem, więc raczej jej nie przeczytam.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Wygląda na to, że pan Kraśko po prostu kasy potrzebował ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. oj wygląda na to że faktycznie to ciut za mało by zastanowić się nad zakupem... Przynajmniej okładki bardzo ładne, jak na NG przystało :-)

    OdpowiedzUsuń