Na temat kolejnego filmu nominowanego w tym roku do Oscarów w naszych mediach rozpętała się ostra dyskusja - jedni twierdzą (zgodnie z reklamą dystrybutora), że to najbardziej inteligentna komedia ostatnich lat inni twierdzą, że to okropna homoseksualna propaganda. Jak to zwykle u nas emocji mnóstwo bo oczywiście wszyscy, którzy nie zachwycają się filmem nazywani są ciemnogrodem i homofobami. No to chyba dołączę do tego grona, bo film uważam za słaby choć pewnie trochę z innych powodów niż atakujące go media "prawicowe".
Strony
▼
poniedziałek, 28 lutego 2011
niedziela, 27 lutego 2011
127 godzin, czyli sprzedać każdą historię
Dziś noc Oscarów, ale jakoś mimo, że w kinach lub pod ręką już wszystkie nominowane filmy to ostatnio nawet nie miałem chęci na oglądanie tego o czym gadają wszyscy. Ale cóż - czasem ochota przychodzi :) Powoli więc nadrobię zaległości - choćby ze względu na własną ciekawość i pewnie po raz kolejny westchnę, że ta nagroda to jest inny świat. USA zalewa nas swymi produkacjami, ale może z 10% tego warto oglądać. A to co ciekawe można znaleźć na całym świecie - co z tego skoro szanowne grono zwykle wybiera sobie może z 5 tzw nieanglojęzycznych i to wszystko... I jest jeszcze jedna ciekawa przypadłość kina amerykańskiego - skoro o wszystkim można napisać autobiografię (nawet jak się samemu nie pisze) to i można być pewnym, że o części z nich zrobiony zostanie film. Tak było i tym razem.
sobota, 26 lutego 2011
FireProof, czyli czy związek może być ognioodporny?
Reżyseria: Alex Kendrick
Scenariusz: Alex Kendrick , Stephen Kendrick
Caleb Holt żyje według starego porzekadła każdego strażaka: nigdy nie porzucaj twojego partnera. Wewnątrz płonących budynków to jego naturalny instynkt. W stygnącym żarze małżeństwa, to jest już całkiem inna historia. Przez dziesięciolecie małżeństwa, Caleb i Catherine Holt oddalili się na tyle, że gotowi są, by dalej żyć bez siebie. Ponieważ już przygotowują się do postępowania rozwodowego, ojciec Caleba prosi swojego syna, by spróbował podjąć eksperyment: Wyzwanie miłosne przez kolejnych 40 dni.
piątek, 25 lutego 2011
Głód, czyli heroizm czy bezsensowna ofiara?
Mam już prywatnego kandydata na najbardziej wstrząsający film ostatnich lat. To debiut reżyserki Steve'a McQueena wcześniej zajmującego się chyba raczej tylko wideomontażem, klipami - stąd może dość eksperymentalne i artystyczne podejście do taśmy filmowej (kto się zdecyduje na obejrzenie będzie widział sporą oryginalność tego obrazu). Mocny film "Głód" opowiada autentyczną historię protestu uwięzionych członków IRA z roku 1981. Walcząc o status więźnia politycznego (a nie zwykłych przestępców) najpierw odmawiają oni noszenia więziennych uniformów i higieny.
czwartek, 24 lutego 2011
W chmurach, czyli co to znaczy twardo stąpać po ziemi
W trakcie urlopu była okazja by wspólnie z żoną obejrzeć film sprzed dwóch lat, ale na tyle ciekawy, że wróciłem do niego z przyjemnością. Dużo już o nim pisano, więc postaram się króciutko. Ryan Bingham (George Clooney, w którym wreszcie widzi się nie tylko aparycję, ale i wnętrze) żyje od podróży do podróży, spędzając swoje życie w samolotach i w hotelach - uczynił z tego swoją filozofię życiową - jedna walizka i portfel pełen kart w pełni mu wystarczają. Zajmuje się "doradztwem i motywowaniem do zmiany w karierze" czyli zwalnianiem ludzie w rożnych zakładach i firmach, które szukają oszczędności. Musi tak pokierować rozmową by pracownik nie uczynił nic "niestosownego" (tu kapitalny zabieg reżysera, który zatrudnił do tych epizodów naturszczyków) czyli umieć sobie radzić zarówno z agresją jak i nie doprowadzić do załamania.
środa, 23 lutego 2011
Czekając na sobotę, czyli ile prawdy w dokumencie?
Tym razem parę słów o dokumencie, który mną lekko wstrząsnął w roku ubiegłym. To opowieść przede wszystkim o prowincji - o nudzie, o sposobie na nią, o młodych bez specjalnych pomysłów na siebie. W szarzyźnie, w biedzie, w przerwach między obowiązkami pozostaje przystanek autobusowy jako miejsce spotkań i sklep gdzie można się zaopatrzyć w coś mocniejszego. No i czekanie na sobotnią dyskotekę. Nie wiem co bardziej poruszające - podglądanie jak te dyskoteki wyglądają czy wywiady z młodymi ludźmi, którzy nie przebierając w słowach opowiadają o sobie, swojej codzienności i marzeniach (niestety prawie żadnych).
wtorek, 22 lutego 2011
Matka Teresa od kotów, czyli zbrodnia w zwyczajnej rodzinie
Przedziwny film. Zarówno ze względu na sposób opowiadania (cofamy się wciąż do tyłu) jak i na to co widzimy na ekranie. Zaczyna się od aresztowania dwóch młodych chłopaków (12 i 22 lat), zaraz potem dowiadujemy się, że zamordowali własną matkę, a potem reżyser zafundował nam różne fragmenty, które niby coś miały nam rozjaśnić, ale tak naprawdę nic wyjaśniają. Film przedziwny bo pozostawia z niedopowiedzeniem jakby sam reżyser nie mógł się zdecydować co chce nam powiedzieć. Czy problem tkwi w nieobecności ojca i jego totalnym zagubieniu po powrocie z misji w Afganistanie? Co się działo z atmosferą w domu, z relacjami pomiędzy dziećmi, a matką wciąz skupiona na pracy, na kotach i na najmłodszej córce? Czy problem tkwi w psychice starszego z braci, który wierzy, że ma jakieś ponadnaturalne moce (a młodszy z chłopaków snuje się za nim jak cień)?
poniedziałek, 21 lutego 2011
Himalaya, czyli bajeczny Nepal i jego mieszkańcy
Nepal i Himalaje od wielu lat nas fascynują. Wydaje mi się, że mimo różnych relacji podróżniczych i filmów dokumentalnych to kraina, która wciąż nie pokazała nam wszystkich swoich uroków. Ile filmów fabularnych widzieliście kręconych w tamtych rejonach? Tylko nie wymieniajmy tych które kręcono np. w Alpach :) Nawet chyba nasze Tatry udawały kiedyś Himalaje. Ale do rzeczy - trafił mi się film ciekawy i urokliwy - kooprodukcja Francji, Szwajcarii i... Nepalu! Nominacja do Oskara jeszcze mi narobiła smaku dodatkowo. W kilku słowach określiłbym ten film jako: pełen kolorów i trochę bajkowy.
niedziela, 20 lutego 2011
Jacek Wójcicki - "Od La Scali do Piwnicy pod Baranami", czyli na koncercie
Dziś z przyjacielem mieliśmy okazję zobaczyć koncert Jacka Wójcickiego i postanowiłem choć parę słów na ten temat - tym razem bez płyty bo żadnej nie posiadam. Nie jestem jakimś specjalnym fanem Pana Jacka, ale muszę przyznać to co poniekąd przypuszczałem od dawna i co potwierdził ten koncert - facet ma głos i to niesamowity! Repertuar jaki przygotował na ten wieczór to taki trochę misz masz dla pokolenia naszych rodziców, ciotek i dziadków - od Grechuty, przez Sinatrę, Kiepurę, Aznavoura aż do operetek. Była i Lubow Orłowa (Serce) i sporo tego typu "przebojów". My przyjechaliśmy głównie ze względu na piosenki "piwniczne"
Granda - Monika Brodka, czyli góralka z Idola zaskakuje
Kolejna płyta z roku ubiegłego i muzyka, która towarzyszy mi od wielu miesięcy i "nie może się odczepić". "Granda" jest zarówno przebojowa (bo wpada w ucho) jak i antyprzebojowa (ze względu na zakręcone teksty, różnorodne style muzyczne i elektronikę, która momentami może drażnić). Dobór współpracowników (m.in. z Pogodno i z Pustki) oraz producenta ewidentnie wpłynął na brzmienie tej płytki. Słychać tu przede wszystkim podobieństwo do Katarzyny Nosowskiej, może do Marii Peszek ale jest też trochę miejsca na oryginalność - te podobieństwa to trochę zabawa stylem i poszukiwanie formuły dla siebie (aż do zabawy np. w Szyszy gdzie ewidentnie wchodzi na Izabellę Trojanowską z lat 80-tych).
piątek, 18 lutego 2011
Dziadek i Niedźwiadek - Łukasz Wierzbicki, czyli dzieciom o historii
Książek dla dzieci jest na rynku cala masa - duża część z nich to naprawdę dobre pozycje - ładnie wydane, ciekawe i pięknie ilustrowane. Tak jak często kupuję lektury dla siebie, tak od małego kupowałem dla dzieci. Teraz gdy już same wybierają co chcą czytać mam większy problem - jak podsunąć im coś co je zainteresuje. I mimo, że dużo słyszałem o tej książce pewnie jeszcze bym się zastanawiał czy się spodoba córkom (bo temat bardziej chyba dla chłopców) gdyby nie... Świetny pomysł autora, który nie poprzestal na tym, że książkę napisał, ale ponieważ uznał że warto tę historię opowiadać, jeździ po szkołach i klubach by spotykać się z dzieciakami. Trafił też do szkoły moich dzieci, wróciły zauroczone i zaciekawione więc natychmiast poprosiły o tę lekturę.
czwartek, 17 lutego 2011
Blondynka w Himalajach - Beata Pawlikowska, czyli jak sprzedać swoje luźne notatki
Jedną z rzeczy, które trafily do walizy na wyjazd była malutka książeczka z nowej serii wydawniczej National Geographic. Pawlikowska - znana jako Blondynka napisała juz parę niezłych książek, regularnie pojawia się w Radiu ZET gdzie prowadzi całkiem ciekawe audycje, w tv podobno pojawi sie wkrótce z reportażami podróżniczymi (bo jako prowadząca program była beznadziejna) - a teraz wypuszcza tzw. dzienniki z podroży. Wydano już ich 6, ma ich być drugie tyle - każdy to inny kraj - m.in. Nepal, Zanzibar, Wyspy Wielkanocne. I każda trochę podobna do innych - dużo fotek (spory plus), parę opisów przyrody i obserwacji dotyczących życia prostych ludzi, jakieś kulinaria, do tego własne dywagacje np. na temat tego jak wielkie szczęście daje medytacja buddyjska.
środa, 16 lutego 2011
Dystrykt 9, czyli my i obcy
Ten film to spore zaskoczenie - SF od dawna szło w kinie głównie w kierunku kina akcji, efektów i niewielką wagę przykładało się do jakiegoś przesłania. Tu od początku zwraca uwagę nie tylko forma - bliska filmowi dokumentalnemu, reportażowi (m.in. kamera z ręki), ale również pokazanie obcych nie jako istot, które są od nas silniejsze i których musimy się bać. Tu przez przypadek i awarię statku przybyszów są oni zdani na łaskę i niełaskę ziemian. I jak przybyszów potraktujemy? Myślę, że to chyba najmocniejsza strona tego obrazu - przez to, że są inni, ludzie traktują obcych nie tylko z wyższością, ale po prostu jak zwierzęta, które można trzymać w koszmarnych warunkach w zamkniętych obozach nazywając ich "krewetkami" i nie licząc się z ich prawami.
wtorek, 15 lutego 2011
9 kompania, czyli o wojnie i jej wpływie na człowieka
Jakiś czas temu o tym filmie już wspominałem - zrealizowany z ogromnym rozmachem film o kilku młodych rosyjskich żołnierzy wysłanych na służbę do Afganistanu. Towarzyszymy im do momentu powołania - jakie były ich motywacje, ich środowiska - poprzez niełatwe szkolenie aż po krwawe i często kompletnie nieowocne zmagania "z wrogiem". Do finału - gdy kompania wykrwawiając się walczy do końca w obronie jednego ze wzgórz nie wiedząc, że władze Związku Radzieckiego wojnę zakończyły.
poniedziałek, 14 lutego 2011
Błogosławiona, czyli strasznie nieszczęśliwe dzieciaki
Już na urlopie, ale ponieważ nazbierało się kilka filmów oglądanych w ciągu ostatnich dwóch tygodni to teraz pozostaje tylko uporządkować trochę myśli i szybciutko przelać je na klawiaturę. Blessed to film australijski, ale myślę, że niestety mógłby powstać w prawie każdym kraju. Opowiada bowiem o czymś bardzo powszechnym i niezależnym od kultury, pieniędzy, tradycji - o braku zrozumienia i o rozjeżdzaniu się światów dzieci i ich rodziców. Oto kilkoro nastolatków, którzy nie chcą lub nie mogą wrócić do domu, włóczą się po ulicach Melbourne - widzimy kradzieże, wyudzenia, spanie w kontenerach na odzieży używaną, bezczelność ale też bezradność i podatność na różne wpływy (nawet nagie zdjęcia pod pretekstem bycia modelem). Ale te dzieciaki nie są złe - są po prostu strasznie zagubione, nie mają wsparcia w rodzicach (których niejednokrotnie życie też przerasta) i szukają swojego miejsca w świecie.
sobota, 12 lutego 2011
Jan Garbarek, The Hilliard Ensemble - Officium Novum, czyli dotknięcie sacrum
Ponieważ jutro czeka mnie pół dnia za kółkiem i pewnie nie będzie czasu na internet postanowiłem napisac jeszcze dziś o tym co mi teraz "w duszy gra". A to muzyka wyjątkowa - wyciszająca, ale też napełniająca niesamowitą energią. Trochę ciężko znaleźć słowa by ją opisać, ale spróbuję - choćby po to, że jeżeli ktoś jeszcze tego nie zna aby do posłuchania zachęcić. Sam pomysł jest niesamowity - połaczyć dźwięk saksofonu muzyka jazzowego z wielogłosową muzyką wokalną, którą znamy głównie z wykonań chórów cerkiewnych czy średniowiecznych. Saksofon dotąd kojarzył mi się tylko z muzyką jazzową albo z produkcjami Kenny G - na dłuższą metę było to dość monotonne i drażniące. A tu?
Droga do Santiago de Compostella, czyli wolne związki, stare problemy
Czasem nawet typowe lekkie kino, np. komedie romantyczne dają okazję do poczynienia jakichś ciekawych spostrzeżeń. I tym razem tak się stało - bo obraz na pewno nie zostaje w głowie na dłużej, ale pare refleksji jednak sie pojawia. Pomysł jest dość prosty - kilka par, które mają różne problemy (niektórzy tylko pary udają żeby zrealizować przy okazji jakieś swoje cele) decyduje się na dość oryginalną terapię. Oto pewien "guru" (choć religii tu nie zobaczymy ani krztyny) oferuje pomoc dla par w kryzysie - idzie z nimi (oczywiście wcześniej każe za to słono zapłacić) na piechotę przez tydzień w pielgrzymce do Santiago de Compostella.
piątek, 11 lutego 2011
Ajami, czyli smutny obraz Ziemi Obiecanej
Mocna rzecz! I nawet nie dlatego, że jest tu jakos dużo tej przemocy, ale dlatego, że wciąż ona wisi w powietrzu, jest tak podskórnie obecna w tym funkcjonowaniu obok siebie dwóch (a może nawet trzech bo i wśród arabów są zarówno chrześcijanie jak i muzułmanie) narodów. Tak jakby to tkwiło gdzieś we krwi tych ludzi, przekazywane z pokolenia na pokolenie niczym jakiś zaklęty krąg, z którego strasznie trudno się wyrwać. Obraz Ziemi Obiecanej brutalny i smutny zarazem, ziemi rozdartej konfliktem, podziałami - między religiami, między dzielnicami, między bogatymi i biednymi. Palestyńczyk Scandar Copti i żyd Yaron Shani nakręcili film trochę zbliżony do "Miasta Boga" - pełen ludzi, którzy próbują walczyć ze swoim losem wykorzystując każdą szansę, a i tak wszystkie drogi zmierzają do porażki, do przemocy i śmierci.
czwartek, 10 lutego 2011
Metropia, czyli cudownie smutna kreska
Tym razem parę słów o filmie, który mnie zachwycił swoją plastycznością - tak tak to dzieło animowane. I niby wiem, że w tej chwili ta robota już jest raczej dla informatyków niż dla plastyków - nie kreślisz kreski na papierze tylko jedziesz myszką po ekranie to jednak nadal jest we mnie olbrzymi szacunek dla ludzi, których spokojnie bym nazwał artystami. Bo taki film to: potęga wyobraźni, potem mrówcza praca i ogromna dbałość o szczegóły jakichś ludzi - komputer może pomóc, ale wszystkiego nie zrobi. A dbałość jest niesamowita - tak jak zachwycałem się "Katedrą" Bagińskiego (przecież króciutką) tak teraz efekt osiągnięty w filmie długometrażowym jest równie urzekający. Tło jest czasem specjalnie komiksowe, uproszczone ale sceny zbliżeń na postacie, na twarze (choć prawie bez mimiki ale zabieg odhumanizowania jest zamierzony), na ruch ręki, dym z papierosa sprawiają, że trudno oprzeć sie wrażeniu, że to jeszcze film animowany. Prawie magiczne.
środa, 9 lutego 2011
To nie jest kraj dla starych ludzi, czyli od thrillera aż po pytania egzystencjalne
Już jutro powtarza ten film tvn (szkoda bo potną go reklamami) więc postanowiłem go sobie odświeżyć - to jedna z rzeczy która zrobiła na mnie w ostatnich latach w kinie najwieksze wrażenie. Bracia Coen (Ethan i Joel ), tym razem podają nam coś bardzo mrocznego (komedii raczej tu nie znajdziemy bo ten śmiech zamiera w gardle, no chyba, że ktoś jest kompletnie "znieczulony" na wszystko).
W skrócie: pewien myśliwy natrafia na jakimś pustkowiu niedaleko granicy z Meksykiem na kilka ciał, paczki z heroina oraz walizkę z kasą (2 000 000 dolarów). Postanawia pieniądze zabrać, a ponieważ nie jest głupcem i spodziewa się poszukiwań zaczyna zacierać za soba ślady. W pościg za nim ruszą przeróżne typki, z których najbardziej bezwzględnym będzie szalony płatny morderca (niesamowity Javier Bardem) - jego zadaniem jest nie tylko odebrać pieniądze, ale również "zlikwidować" wszystkich świadków (nie będę zdradzał jak to robi ale jest to naprawdę wstrząsające). I można by się spodziewać kolejnego thrillera
W skrócie: pewien myśliwy natrafia na jakimś pustkowiu niedaleko granicy z Meksykiem na kilka ciał, paczki z heroina oraz walizkę z kasą (2 000 000 dolarów). Postanawia pieniądze zabrać, a ponieważ nie jest głupcem i spodziewa się poszukiwań zaczyna zacierać za soba ślady. W pościg za nim ruszą przeróżne typki, z których najbardziej bezwzględnym będzie szalony płatny morderca (niesamowity Javier Bardem) - jego zadaniem jest nie tylko odebrać pieniądze, ale również "zlikwidować" wszystkich świadków (nie będę zdradzał jak to robi ale jest to naprawdę wstrząsające). I można by się spodziewać kolejnego thrillera
wtorek, 8 lutego 2011
Balkan Beat Box, czyli muzyka folkowa podana na sposób nowoczesny
Tym razem propozycja muzyczna - przede mną cały dzień z dzieckiem w szpitalu, więc może choć na chwilę nerwy ukoi jakaś dobra płyta (w mp3 wszystko niby trochę płaskie, ale lepsze to niż nic). Oto jedno z ostatnich odkryć muzycznych - mieszanka elektroniki, muzyki tanecznej z muzyką ludową z Bałkanów, Izraela, Bliskiego Wschodu - mieszanka wybuchowa bo trudno przy tym usiedzieć spokojnie - to buja, porywa i kręci :) Aż chciałoby się posłuchać tego na żywo bo czuć, że to żywioł, niesamowita energia (i podobno spektakl taneczny) i dla całego zespołu świetna zabawa mieszania kultur, gatunków (nawet coś z reggae się znajdzie), robienie z tego wybuchowej i tanecznej muzyki. Podobał sie Wam Bregovic? To jest dużo lepsze!
poniedziałek, 7 lutego 2011
Bez mojej zgody, czyli dziecko jako części zapasowe
Zadziwiające, że na tak trudny temat nakręcono tak zwyczajny, ciepły i powiedziałbym nawet familijny film. Bo temat jest super ciężki - zaplanowane poczęcie dziecka z takim zestawem genowym, aby stanowiła ratunek dla cięzko chorej siostry chorej na białaczkę. Annie nic więc nie dolega - ale żyje wciąż różnymi operacjami i zabiegami po to by przedłużyć życie starszej siostry Kate. Film rozpoczyna sie w momencie gdy 11-letnia dziewczynka idzie do adwokata po to w jej imieniu walczył przed sądem przeciw rodzicom - o usamodzielnienie medyczne, gdyz jak mówi chce normalnie żyć. Mamy więc nie tylko dylematy etyczno-moralne rodziców co do samej decyzji z przeszłości, ale i podzieloną rodzinę wobec tego co dzieje się dziś - czy zrozumieją argumenty Annie? Jakie wobec tego co się dzieje będą uczucia coraz słabszej Kate, która natychmiast potrzebuje przeszczepu nerki od siostry?
sobota, 5 lutego 2011
Ludzie Boga, czyli o sile wiary
Porwanie i zamordowanie francuskich mnichów z Tibhirine w 1996 było jednym z kulminacyjnych punktów fali przemocy i zbrodni, jaka przetoczyła się przez kraj w wyniku starć rządu z ekstremistycznymi grupami terrorystycznymi, dążącymi do jego obalenia. Zniknięcie mnichów miało znaczący, długofalowy wpływ na pozycję algierskiego rządu, społeczności religijne oraz międzynarodową opinię publiczną. Tożsamość morderców i okoliczności śmierci mnichów do dziś pozostają tajemnicą, choć ostatnio odkryte fakty wskazują na udział wojska w porwaniu zakonników.
Sierociniec, czyli za co lubimy thrillery?
Tym razem coś popularnego i mimo, że nie przepadam za tym gatunkiem postanowiłem obejrzeć i powspominac czasy gdy horrory i thrillery uwielbiałem (do dziś pamietam, jak sie bałem na "Zemście po latach" na którą chyba przemycił mnie do kina starszy brat). Potem jakoś i sam gatunek się zmieniał i ja zacząłem szukać w kinie czegoś innego. Sierociniec to trochę powrót do robienia filmów w starym stylu (mamy tajemnicę, parę scen by podskoczyć, atmosferę jak z Hitchcocka) - przypomina trochę "Inni" czy świetny "Szósty zmysł" jeżeli ktoś pamięta te filmy sprzed kilku lat. Oto po wielu latach do dworu, w którym niegdyś mieścił się sierociniec, wraca jego wychowanka Laura wraz z mężem i synkiem - chcą założyć tu rodzinny dom dziecka.
piątek, 4 lutego 2011
The King's speech (Jak zostać królem), czyli jak zaprzyjaźnić się z królem
Mamy kolejną nominację do Oscarów, The King's Speech. Po obejrzeniu filmu naszła mnie refleksja: to miła historia, lecz czy zasługuje na to wyróżnienie ? Myślę, że ten obraz należy oceniać daleko szerzej aniżeli zwykły film na sobotni wieczór. Twórcy przedstawiają historię jednego z braci rodziny królewskiej (Wielka Brytania) i jego walki ze słabością.
Tłem całej opowieści są lata przełomowe w historii całego świata - II wojna światowa. Jednym z ważnych wątków jest rodzinna rywalizacja braci i ich różnice w oglądzie świata.
czwartek, 3 lutego 2011
Michnikowszczyzna - zapis choroby, czyli III Rzeczpospolita trochę w innym świetle
Ostatnio stwierdzam , że mniej czytam - może to przez to, że czytanie w taka pogodę na przystankach nie należy do przyjemnych :) I obiecuję sobie niech no tylko wiosna przyjdzie. A na razie kilka słów o rzeczy, która dość długo czekała na przeczytanie. Nie dlatego, że jestem jakimś bezkrytycznym zwolennikiem Gazety i jej Naczelnego, ale dlatego, że ostatnio jetsem tak zmęczony polityką i całym tym naszym bagienkiem, że omijam z daleka wszystko co zachacza o ludzi zzangażowanych w bieżącą politykę lub publicystykę polityczną. I po książkę wydaną 5 lat temu sięgnąłem dopiero niedawno... Czy warto?
środa, 2 lutego 2011
Wojna Charliego Wilsona, czyli jak spieprzyliśmy ostatnią rozgrywkę
Średni film ale o jakich ciekawych sprawach opowiada! Charlie Wilson (zupełnie inna rola niż dotąd Toma Hanksa) to kongresmenem z Teksasu - postać autentyczna i prawdziwe są też jego zasługi w sprawach, które film opisuje. A w skrócie opowiada nam on o tym jak ten polityk o dość luźnym podejściu do moralności (myśli głównie o zabawie), zainteresował się inwazją Związku Radzieckiego na Afganistan i postanowił, że musi pomóc tym, którzy "jako jedyni strzelają do komunistów". Mamy więc początek lat 80-tych, ogromne siły rzucone przez Armię Czerwoną do Afganistanu, mizerne wsparcie CIA dla walki z najeźdźcą, wielki świat polityki i zbieg koliczności, który sprawił, że nasz bohater zainteresował się tą kwestią.
wtorek, 1 lutego 2011
Cud, czyli jak człowiek radziecki radził sobie z niezrozumiałym
Kiedy tylko przeczytałem krótki opis od razu postanowiłem, że muszę to obejrzeć. Historia wydaje się trochę fantastyczna, momentami humorystyczna ale im dłużej oglądamy tym więcej pojawia się w nas refleksji na temat tego jak różnie mogą ludzie reagować na to co niezrozumiałe.
Rok 1956. Prosta dziewczyna z fabryki w swoje urodziny postanawia zrobić imprezę dla znajomych. Ponieważ jej wymarzony mężczyzna sie nie pojawia dla zabawy zaczyna tańczyć z ikoną św. Mikołaja. I zastyga w miejscu z ikoną w rękach - po prostu kamienieje (na wiele miesięcy).