Strony

piątek, 31 grudnia 2021

Podsumowanie przeczytanych, czyli może jedna z rzeczy, która ratuje zdrowie psychiczne

Końcówka roku bardzo ciężka, chyba nigdy nie miałem tak, by siedzieć po nocach przy pracy tuż przed Sylwestrem. Niby coś tak odkładałem, jak to zdarza mi się niestety robić, ale i skumulowało się trochę spraw i większość raczej sprawiła, że człowiek siedzi w dołku. Nadejście Nowego Roku będę więc witał chyba odsypiając. Na razie jednak jeszcze resztkami sił kilka zdań do ostatniej notki roku. Taka to już się zrobiła tradycja (od 11 lat), że jest to podsumowanie przeczytanych książek. Postaram się z listy tych 147 tytułów wskazać to co było najciekawsze, choć pewnie niestety w głowie lepiej zostały utrwalone te, które czytałem niedawno.
Liczba niby spora, bo czytałem w e-wersjach, słuchałem w audiobookach, dołożyłem sobie niedawno też biblioteczkę w ArtRage. Źródeł więc nie brakuje, problem jest jak zwykle z czasem, z wyborem, bo masa tytułów trafia do poczekalni czy też na stos. I niby robię sobie postanowienia, żeby sięgać tam częściej, ograniczać egzemplarze do recenzji, nie sięgać po głupotki, ale te lekkie rzeczy sprawiają mi czasem masę frajdy. No i czytać je można wszędzie, bez konieczności tak dużego skupienia, prawie przelatując wzrokiem stronę. Czytanie zresztą mam wrażenie, że ratowało moje samopoczucie w tym roku dość często, w książkach szukałem wytchnienia i ucieczki. Może jeszcze napiszę o tym na dniach, ale to był cholernie trudny rok. Czy nowy będzie lepszy? Nauczyłem się szukać wentyli bezpieczeństwa, czasem jednak nawet one nie wystarczają i ma się ochotę... Zresztą nie będę kończył. Przejdźmy szybko do podsumowania.

czwartek, 30 grudnia 2021

Cyrano de Bergerac NTL, czyli uwspółcześniony miszmasz, którego „nie kupuję”

Ech, chciałem przed podsumowaniem książkowym dorzucić jeszcze jeden tytuł, ale bez szans - zamiast siedzieć w Sylwestra, to mnie już dziś czeka bezsenna noc, bo praca zawalona. I to po 12 godzinach w pracy i jutro znowu na 8. :( Łapcie więc recenzję M. z kolejnego spektaklu w ramach NT Live.

Widziałam kilka uwspółcześnionych spektakli, które mi się podobały, kilka takich, które może nie powaliły mnie na kolana, ale potrafiłam zrozumieć zamysł reżysera… natomiast ten spektakl mnie mocno rozczarował. Trzy godziny i tylko dwie sceny, które mi się podobały, to trochę mało. Choć na pewno znajdą się i tacy, którym ten spektakl przypadnie do gustu. Ja do nich nie należę.

środa, 29 grudnia 2021

Podsumowanie filmowe 2021, czyli niby dużo, a wskazań tak niewiele

Oj dużo było w tym roku siedzenia przed ekranami. I telewizora i komputera. Chwilami nawet już człowiek miał przesyt i uciekał jak najdalej, mimo że np. kolejny odcinek kusił. Zabrali nam kina, ale Netflix przeżywał szczyt popularności. Czy wśród 165 notek filmowych z tego roku są wszystkie ciekawe tytuły jakie w 2021 się ukazały? Oczywiście że nie, nawet nie będę udawał, że tak jest. To przegląd subiektywny, poluję na różnych kanałach tv więc czasem wybór filmu jest bardzo przypadkowy. Ale o każdym robię notkę. Z planowanych cykli w tym roku wyszedł jedynie Bond - to tak w ramach przygotowania do premiery, która zresztą trochę rozczarowała. Może kiedyś porobię sobie więcej takich seansów z jednym reżyserem, czy aktorem. Na razie strzelam sobie częściej chyba w nowsze rzeczy, niż te stare, ale do nich też wracam z sentymentem.

wtorek, 28 grudnia 2021

Diuna, czyli genialnie w kinie i ciekawie w komiksie

Totalnie brak czasu na notki, ale przed jutrzejszym podsumowaniem filmowym (planowanym), warto dorzucić jeszcze jeden tytuł, który na dużym ekranie zrobił na mnie wielkie wrażenie i całym sercem czekam na kontynuację. A przy okazji parę słów również o albumie komiksowym, który miał premierę na jesieni.
Podobnie jak wersja filmowa, dość wiernie opowiada on o wydarzeniach, które w sadze opisał Frank Herbert, pewnie więc największą frajdę będą mieli ci, którzy znają trochę już ten świat. Próg wejścia mam wrażenie, że jest jednak większy niż np. w przypadku uniwersum Star Wars. Niby prosta historia, pełna jest ciekawych detali, które docenia się przy ponownej lekturze.
A na obrazkach?
Jak wszyscy już wiemy, w pierwszej części historii niewiele jest samej planety, sporo wydarzeń rozgrywa się w pomieszczeniach siedzib rodów, więc i należy się trochę skupić na śledzeniu treści, a nie tylko na rysunkach. Jest fajny klimat, niestety trochę w tym wydaniu przeszkadzał mi nie zawsze czytelny tekst (a może to mi siada wzrok?), jego spora ilość, nie zawsze mam wrażenie potrzebna jeżeli chodzi o detale.

poniedziałek, 27 grudnia 2021

Podsumowania 2021: muzyka i teatr, czyli niedużo, ale kilka fajnych rzeczy było

Pierwsze z tegorocznych podsumowań. Teatr. Muzyka (u mnie zarówno płyty jak i koncerty). Wiadomo jaki ten rok był - nie sprzyjał koncertom, chodzeniu do teatru, więc nie było pod tym względem za bogato. Jak przeglądam spisy, spektakli trochę było, chyba nawet więcej niż płyt, które przesłuchałem w całości.

Jeżeli macie ochotę zerknąć - poniżej spisy wszystkich notek w temacie. Teatralne recenzje Mirki (a jest ich coraz więcej) pojawią się też wyszczególnione w zakładkach, ale w podsumowaniu całorocznym jeszcze ich nie uwzględniam). Zresztą odmówiła ona wskazania czegoś jako jej własne wyróżnienia.
Znowu jest więc trochę subiektywnie.
I może najpierw teatr:

niedziela, 26 grudnia 2021

Kraina Lovecrafta - Matt Ruff, czyli książka czy film

Nie wyrobię się ze wszystkimi zaległościami do końca roku, ale przynajmniej kilka z nich postanowiłem jeszcze dorzucić zanim zacznę podsumowania. Tym razem dokładam i film (serial) i powieść. Niby ten sam punkt wyjścia, ale efekt zupełnie inny.
Kraina Lovecrafta zabiera czytelnika do lat 50-tych XX wieku, czasów gdy w Stanach wciąż w niektórych miejscach Afroamerykanie byli traktowani jako ludzie gorszej kategorii. Historia podroży na południe, zderzenie się z rasizmem i dziwnymi zasadami (mapy tzw. bezpiecznych noclegów, Przewodnik Bezpiecznego Murzyna) mieszają się tu z przedziwnymi stworami, bramami do przejścia do innych światów i wieloma innymi fantastycznymi elementami. Są one jednak mocno ze sobą powiązane, bo wynikają z fascynacji głównego bohatera taką literaturą - przy okazji można się zastanowić ilu z pisarzy tego gatunku (białych oczywiście) było tak naprawdę w sercu ludźmi bardzo nietolerancyjnymi.

sobota, 25 grudnia 2021

La Brea, czyli przez tą szczelinę schodzi się na dno...

Do puli obejrzanych w tym roku, dorzucam jeszcze jeden serial, choć dopiero go zacząłem. Nie wiem jednak nawet czy będę miał siłę go kończyć, więc notka to raczej formalność. Mało kogo kto widział Lost przyciągnie coś co jest jedynie jego namiastką, a zamiast tajemnicy i zagadki funduje nam się masę głupot i nielogiczności.
Oto w samym środku Los Angeles, powstaje ogromne zapadlisko, do którego wpada sporo ludzi, budynków, aut... Mimo tego, że wszystko się wali, jak to przy katastrofach, oczywiście wszyscy przeżyją, bo okaże się, że spadli z nieba do... przeszłości. Różne rzeczy się rozbijają, ale ludzie nawet nie są połamani :) 

piątek, 24 grudnia 2021

Połączenie odbrane - ks. Adam Boniecki, czyli lektura ku refleksji i życzenia

Zwykle dwa razy w roku, w okolicach Wigilii oraz Triduum Paschalnego, pojawiam się z notką "ku refleksji" podrzucając coś co mnie inspirowało, towarzyszy w różnych poszukiwaniach. A potem składam Wam życzenia i znikam z sieci na kilka dni. W tym roku niestety nie uniknę komputera, czeka mnie trochę pracy, ale notki pewnie też pojawią się dopiero w okolicach 27 grudnia. Może wytrzymacie. A ja może wyrobię się do końca roku z moimi planami - jak zwykle chcę zamknąć rok tyloma notkami co dni roku.
Najpierw lektura. Czytam sobie felietony księdza Adama Bonieckiego i stwierdzam, że choć kilka lat minęło i pewnie coś można by do różnych wydarzeń dopisać, wiele z nich nic nie traci na aktualności. Nie tylko tam gdzie ks. Adam mówi o polskim Kościele, o relacji z Bogiem, ale i tam gdzie komentuje społeczne wydarzenia. Bo nawet jeżeli już nam trochę umknęły one z pamięci, komentarz został aktualny. A może nawet czasem jeszcze bardziej jest bolesny w świetle nowych wydarzeń (problem imigrantów i to co dzieje się na granicy).

czwartek, 23 grudnia 2021

Planeta singli. Osiem historii, czyli szukając drugiej połowy

Nie obejrzałem co prawda całości, ale myślę sobie, oceniając to co obejrzałem dotąd, że mamy całkiem fajny materiał do tego, by obejrzeć w święta. W zastępstwie Kevinów, Listów do M i wszystkiego co różne kanały oferują nam jako hity, a tak naprawdę zwykle są jedynie zabijaczami czasu. Osiem historii na szczęście nie ma nic wspólnego poza tytułem z dość banalną komedią "Planeta singli". No dobra, ma, ponieważ wykorzystuje motyw aplikacji, przez którą poznają się poszczególne postacie. Potem już nie jest raczej ani banalnie i nawet niespecjalnie komediowo.
Czy romantycznie? Ano to właśnie jest fajne w tym mini serialu, że twórcy starają się odejść od sztampy, chcą trochę widza zaskoczyć, więc najczęściej wcale nie chodzi o słodką historię z happy endem.

środa, 22 grudnia 2021

Miasto zgruzowstałe. Codzienność Warszawy w latach 1954-1955 - Sylwia Chutnik, czyli źródła, źródła i jeszcze raz źródła

Trudno tą książkę zakwalifikować - to reportaż, czy specjalistyczna monografia, dzieło dla historyków i specjalistów od tego okresu. Czyta się dobrze, podejście jest powiedzmy średnio naukowe, a więc co to takiego? Wychodząc od swojej pracy doktorskiej, Sylwia Chutnik proponuje nam w ciekawy sposób spojrzeć na pewien fragment historii miasta i kraju. Czemu ten fragment? Dość odległy już od wojny, ale przed przełomem, który jest tuż za rogiem. Może właśnie ten wybór pozwala na uchwycenie tej dziwnej atmosfery: zapału związanego z odbudową, okrzepnięciem w nowej rzeczywistości, jednak już pewnych sygnałów na temat tego, że nie wszystko jest idealnie i nie wszystko da się zwalić na wojnę. 

poniedziałek, 20 grudnia 2021

Kobieta i życie, czyli stany nienazwane

MaGa: Po raz kolejny Teatr WARSawy oddał scenę w ręce kobiet. I znów mocnym akcentem poniosły swój głos w sprawie zarówno swoich praw, ale także w walce ze schematami jakimi od urodzenia aż do śmierci poddawane są kobiety. I to zarówno w domu, rodzinie, w kościele, pracy i środowisku.

Robert: I które czasem same sobie fundują, bo idą za głosem innych, a nie swoimi odczuciami. To ważne i ciekawe, że nie ograniczono się jedynie do spraw poruszanych w głośnych marszach kobiet, ale zbudowano opowieść od dorastania, aż po własne macierzyństwo. Opowieść, w której słychać dużo samotności, żalu i goryczy. Tak chciałoby się wrócić do lat dzieciństwa, gdy wszystko wydawało się prostsze, a marzenia były osłodą dla trudniejszych chwil. Później marzenia okazują się ułudą i nie pozostaje już zbyt wiele.

MaGa: To spektakl bardzo kobiecy. Ale i wstrząsający. Kobiety przyucza się do bycia grzeczną, cichą, delikatną, odpowiedzialną itp., itd. A jednocześnie jej naturalne potrzeby, sprzeciw, odmienne poglądy wyśmiewa lub karze się, nie zawsze fizycznie, ale jednak karze. Wymaga się od kobiet rzeczy nieosiągalnych, często sprzecznych ze sobą by na koniec je wyśmiać, zbagatelizować, oszukać. I dalej oczekuje się, by to wszystko przyjmowały będzie w pokorze.

Robert: Te komunikaty: bądź taka, nie bądź taka powracają tu na różnych etapach i kierowane są wobec nich nie tylko przez mężczyzn. Społeczeństwo wciąż powiela pewne schematy, choć dowodów na to, że one nie zawsze się sprawdzają, jest przecież niemało.

Ostro czy słodko, czyli Między oczy i Listy do M4

Coraz bliżej święta, a z nimi nieuchronnie też pewnie nie do uniknięcia pewne spięcia przy stole - nie dość, że relacje rodzinne bywają niełatwe same w sobie, to jak dojdzie do tego polityka... Ech.
Na dziś więc dwa filmy - oba przerysowane, oba chwilami zabawne, może ktoś nawet przejrzy się w nich niczym w lustrze... Ale czy cokolwiek zmieniają? Dają otuchę lub wstrząs niezbędny do zmiany? Śmiem wątpić.

Między oczy Piotra Wereśniaka to tak naprawdę miniatura, która chyba nakręcona została w pandemicznych czasach, żeby było taniej i bez dużego planu. Czwórka aktorów, dwie pary przyjaciół, które niby po latach postanowiły odnowić kontakty i wspólnie wynająć domek na wsi. I długie Polaków rozmowy. I to właśnie w nich cały haczyk.

niedziela, 19 grudnia 2021

Waglewski Gra Żonie, czyli po 30 latach wciąż zachwyca

Tym razem nie nowość, choć reedycja dużo bogatsza od oryginału, bo dodano koncert, a całość z roku 1991 zremasterowano. Z przyjemnością zanurzam się w te dźwięki, bo VooVoo i Wojciech Waglewski byli obecni w moich muzycznych wyborach jeszcze od lat 80 i nadal mam do nich sentyment.
I nagle okazuje się, że płyta sprzed 30 lat, nadal kołysze i sprawia przyjemność. I muzycznie i tekstowo.

sobota, 18 grudnia 2021

Polowanie - Bernard Minier, czyli powiem wam co trzeba zrobić

Moje trzecie spotkanie z Bernardem Minierem, a drugie z Martinem Servazem, czyli policjantem, który ma na koncie sporo znanych spraw, ale uważany jest za sprawiającego problemy. I jak dotąd to właśnie ten tytuł oceniam najwyżej - nawet nie tyle za samą intrygę, co za ciekawe tło społeczne. Chyba po tylu kryminałach samo śledztwo i próby odgadywania kto stoi za zbrodnią, to zbyt mało, by mnie zaskoczyć, ale za pokazanie szerszego kontekstu, czy nawet za ciekawe rysy postaci w tej książce autor ma sporego plusa.
Doceniam też umiejętność tworzenia dusznej atmosfery, w której z trudem poruszają się bohaterowie. Zupełnie inaczej przecież realia otoczenia wyglądały w Dolinie (notka w spisie przeczytanych), a zupełnie inaczej tu, gdy akcja dzieje się w dużej mierze w większym mieście, ale efekt udało się uzyskać podobny. Może pandemia trochę pomogła Minierowi i dzięki temu bohaterowie wciąż podlegają tej przedziwnej atmosferze, w której łatwo o depresję, agresję, utratę kontroli.

piątek, 17 grudnia 2021

Prześwit – NTL, czyli walka przeciwstawnych spojrzeń na świat

M w tym rozszalała się teatralnie i na blogu pojawiło się sporo jej tekstów (nie tylko dialogowanych ze mną), więc chyba nadeszła pora, żeby zebrać jej recenzje osobno. A może nawet namówię ją na jakieś podsumowanie roku? Dziś jeszcze coś z cyklu Na żywo w kinach, a w niedzielę mamy jeszcze ostatni (dla mnie, bo nie dla niej) spektakl tego roku. Podsumowania więc już niedługo.
R

Kino MURANÓW, odnowione, klimatyczne, bez popcornu za to z fajną kawiarenką… to ono tym razem pozwoliło widzom obejrzeć retransmisję przedstawienia w ramach National Theatre Live: „Prześwit” (autor David Hare) w reżyserii Stephana Daldry’ego.

Jedna doba, jedno mieszkanie i dwoje dawnych kochanków, których łączy miłość i dzieli cała reszta: wiek, podejście do życia, status społeczny i finansowy, środowiska w jakich się poruszają. Czy zdołają wrócić do siebie po latach?

Kyra lata temu pomagała Tomowi i Alice rozkręcać ich biznes gastronomiczny. Była przyjaciółką obojga, jednak pokochała Toma i została jego kochanką. Nie zamierzała krzywdzić Alice, bo ta miłość nie była zamierzona i nie mogła być krzywdząca. Kyra kochała całą sobą, a i Tom odwzajemniał jej uczucia. Był jeden warunek trwania kobiety przy ukochanym: żona nie może się o tym dowiedzieć, bo wówczas ona odejdzie. A jednak się dowiedziała… Kyra odeszła z ich życia.

czwartek, 16 grudnia 2021

Scenariusz dla trzech aktorów, czyli zagraj tak samo… tylko odwrotnie

MaGa: Nie mogę się nacieszyć, że udało mi się zobaczyć to przedstawienie. Tyle lat minęło od premiery, a jednak gdy grają aktorzy tej klasy – spektakl się nie starzeje. I bawi. 

R.: Wciąż bawi, choć nie ukrywajmy, ma znaczenie to kto to gra i w jaki sposób. Bracia Grabowscy i Jan Peszek grają to już od wielu lat, ale wciąż się tekstem Schaeffera potrafią bawić. Działa tu więc nasza sympatia do tych aktorów, sam tekst oraz to co potrafi zrobić z nim ta trójka.

MaGa: Ten spektakl należy do tych, których nie sposób opisać… jest wielopłaszczyznowy, wielowymiarowy, pełen ledwo uchwytnej ironii, dynamiczny, skrzący humorem… żadne słowa i opisy nie są w stanie odzwierciedlić zarówno samej formy spektaklu jak i wykonawstwa. 

środa, 15 grudnia 2021

Na wodach północy, czyli brutalne, nużące, ale też fascynujące

Najbliższe dni chyba bez notek, zapowiada się zwariowany czas, ale zobaczymy - może dostaniecie najwyżej coś krótszego niż zwykle :) A przecież i tak notki są coraz krótsze. Może przyjdzie czas notatnik zamknąć, bo nie będzie jak go tworzyć? Dziś serialowo.

Mając w głowie Terror na podstawie powieści Simmonsa, z ciekawością sięgnąłem po "Na wodach północy" - choć trochę mniej tu tajemnicy, napięcia i klimatu nie brakuje, więc wciągnąłem się mocno. I to pomimo tego, że jeżeli chodzi o obrazy przemocy jest tu dużo bardziej brutalnie. Wiadomo - wielorybnicy to twardzi ludzie, warunku na północy też surowe jak cholera, ale ostrzegam,, bo to nie jest serial dla wrażliwców. Sama fabuła też jest ponura, bo na próżno szukać tu przygody, jest raczej walka o przetrwanie, a zło do jakiego zdolny jest człowiek, przeraża bezmyślnością i łatwością z jakimi jest realizowane.

Miłość w Saybrook, czyli sztuka w sztuce

Zaczyna się niewinnie. Oto na scenę wkracza Max (Andrzej Poniedzielski) ze szklaneczką z trunkiem, siada do maszyny do pisania i zaczyna pisać. Co chwilę do pokoju zaglądają jakieś postacie, zamierają w oczekiwaniu, by po chwili – widząc, że Max gniecie kolejną kartkę z tekstem – wycofać się z pokoju. Początkowo nie wiemy co się dzieje, jednak w trakcie spektaklu dowiadujemy się, że osobnicy zaglądający do pokoju to wymyśleni przez Maxa bohaterowie z jego nowo tworzonej sztuki, którzy czekają aż autor dalej pociągnie tekst. Tekst sztuki pisanej przez Maxa zatrzymał się w momencie kiedy Sheile i Norman mają obchodzić kolejną rocznicę ślubu, a zaproszonymi na obiad są: Jenny – siostra Sheile i jej mąż David. Ponieważ Max nie ma pomysłu na ciąg dalszy, postacie zbuntowały się i zamknęły go w odosobnieniu, aby już nie wymyślał im ich losu. Teraz to one postanowiły wziąć sprawy we własne ręce i napisać ciąg dalszy. Ale też niezbyt dobrze im to idzie, a ich rozmowy wywołują śmiech na widowni. Sytuacja zaczyna się komplikować kiedy w ten świat literackiej fikcji zawitają prawdziwi, realni ludzie, Sandy i Hal i przez przypadek odkryją przed pozostałymi sekret Normana – jego tajny dziennik, w którym dokumentuje historię swojej zdrady z siostrą żony. Sekret wychodzi na jaw i się zaczyna…

wtorek, 14 grudnia 2021

I love you. A teraz się zmień, czyli śpiewająco o związkach

MaGa: Ależ się ta Mała Warszawa zmienia! Już przy „Żelaznych Waginach” było to miejsce klimatyczne, ale teraz… naprawdę pięknieje. Szkoda, że tym razem nie trafiłam na spektakl w moim stylu…

R.: Nie wszystko przecież musi zawsze nam pasować. I to nawet fajnie, że każdy może w repertuarach warszawskich teatrów, znaleźć coś dla siebie. Tym razem zachwyceni na pewno będą ci, którzy lubią rzeczy lekkie, z akcentem wodewilowym czy musicalowym. No i czwórka znanych twarzy też na pewno przyciągnie widzów na spektakl!

MaGa: Wiesz, ja się nie czepiam. Są gusty i guściki. Widziałam, że młodzi ludzie bawili się świetnie, klaskali, śmieli się. Bo też i temat nośny – różne odcienie miłości. Tylko to trochę taki współczesny wodewil, a ta forma mi zupełnie nie odpowiada.

R.: Ja też byłem trochę zaskoczony, nie tylko formułą, tym iż nie kojarzyłem ani Elżbiety Romanowskiej ani Katarzyny Żak ze śpiewaniem, no i do tego dość surowa scenografia. Potem jednak coraz bardziej bawiła mnie ka konwencja, czyli zbiór luźno powiązanych scenek, przebieranki aktorów, świetna oprawa muzyczna (na żywo!). Jest sporo elementów zabawnych, ale i chwilami wchodzimy trochę w poważniejsze tony. Wszak związki mają przeróżne odcienie.

niedziela, 12 grudnia 2021

Ciemność - Paul Kawczak, czyli równie brutalne, co i pełne poetyckości

Kolejna powieść, która siedzi w głowie, choć w czytaniu nie była ani przyjemna, ani lekka. Pierwsza książka pod znakiem nowej serii wydawniczej - Słowa Fale, to rzecz nagradzana, głośna, ale i kontrowersyjna.
Paul Kawczak (dobrze czujecie, w nazwisku doszukując się polskich korzeni) w mocny sposób nawiązuje do Jądra Ciemności Josepha Conrada, to jednak nie tylko wędrówka w głąb Czarnego Lądu i pokazanie okrucieństwa jakie niesie ze sobą biały człowiek. Pisząc o swoich bohaterach stara się on pokazać nie tylko to co przeżywają, szok i cały koszmar zderzenia z czymś nieznanym, ale i to co zbudowało, co ich przygnało na ten kontynent, no przecież nie każdy Europejczyk miał w sobie nutkę szaleństwa, ryzyka, determinacji, by podejmować się misji trwających miesiące i lata na obczyźnie. To jak patrzą na innych, na zło jakie napotykają oraz to jak poradzą sobie psychicznie i fizycznie z trudami, jest w pewien sposób związane z tym co przeżyli wcześniej. U Kawczaka przemoc wobec Arfykańczyków, miesza się z poczuciem odrzucenia, bycia innym; religia z erotyzmem, a wszystko to wypalają promienie słońca w dzień i wychładzają noce przy ogniskach. Dzikość, którą przypisuje się tubylcom, tak naprawdę nosi w sobie każdy, a im bardziej wmówi sobie, że kolor skóry czy status czyni go lepszym, tym bardziej jest skłonny do tego, by dać jej upust. Tu seks nie jest zdradą tylko rozładowaniem sił witalnych, a rozkazy, jakaś misja do zrealizowania czy pogoń za zyskiem, usprawiedliwia całe zło jakiego jest w stanie dopuścić się człowiek.

sobota, 11 grudnia 2021

Poparzone dziecko - Stig Dagerman, czyli jak nazwać to co czuję

Okładka książki Poparzone dziecko Stig Dagerman 

Król Lear, czyli nieszczęśliwi głupcy co myślą tylko o sobie

MaGa: Nie mogę się nacieszyć, że znów można oglądać sztuki ze scen brytyjskich w ramach NTL. Tym razem byliśmy na „Królu Learze” w Multikinie i chociaż ta tragedia – jedna z najlepszych w dorobku Szekspira – dotyczy rodu królewskiego, to jednak problemy na linii starzy rodzice–dzieci są nadal aktualne. Tym bardziej, że nie tylko dotyczyły one głównego bohatera.

R.: Reżyser Jonathan Munby ewidentnie chciał skupić się na nie tyle na samej walce o władzę, ambicjach, urażonych uczuciach, a na relacjach bardzo osobistych. I rzeczywiście wtedy można zapomnieć o tym, że chodzi o króla, podział kraju, a na pierwszy plan wychodzi poczucie skrzywdzenia, niesprawiedliwe oskarżenia, słowa które ciągną za sobą jakieś konsekwencje. Z jednej strony mamy starzejącego się człowieka, który być może z powodu postępujące demencji zaczyna się dziwnie zachowywać, z drugiej mamy dwie córki, które dla swoich interesów postanawiają mu się podlizywać oraz jedną, dotąd ulubioną, która woli być szczera.

MaGa: Zdumiewające jak wiele wątków zawiera ta sztuka. Na plan pierwszy wybija się oczywiście relacja pomiędzy rodzicami i dziećmi; wychowywane w jednakowych warunkach córki Leara w podobnych sytuacjach rodzinnych potrafią zachować tak skrajnie odmiennie. Trochę inaczej wygląda to w rodzinie hrabiego Gloucestera – ojciec dzieli synów z prawego i nieprawego łoża, ale tam z kolei prawowity spadkobierca stara się być dobrym bratem dla bękarta.

R.: I znowu wątek osobistej krzywdy, a może jedynie poczucia takowej i pragnienia zemsty, ukarania kogoś za wyrządzaną niesprawiedliwość. A gdy już coś się powie lub zrobi, bardzo trudno potem się z tego wycofać, naprawić. I może pojawić się pokusa, by iść dalej tą samą drogą, mając nadzieję na ostateczne pognębienie "wroga", skłonienie go do ukorzenia się. Chyba jedynie odrzucony przez króla przyjaciel Kent (w tej wersji to postać kobieca grana przez Sinéad Cusack), potrafi wznieść się ponad urazy i dalej służyć władcy pod przebraniem, chronić go przez nim samym i otoczeniem.

czwartek, 9 grudnia 2021

Zapiski z wygnania – Teatr Polonia, czyli zostaliśmy z naszym antysemityzmem

Ten spektakl boli. I to boli obie strony. Boli tych których wypędzono i tych, którzy nie przeciwstawili się ich wysyłce, zapewne ze strachu przed reperkusjami. I boli współczesnych, którzy są ich potomkami.

Ponad 800 lat na polskich ziemiach mieszkali Żydzi z Polakami. Łączyli się węzłami małżeńskimi, wspólnie działali na rzecz tego kraju, wspólnie tworzyli kulturę, a mimo tego wszystkiego zawsze podskórnie siedział w tym kraju antysemityzm. Dlaczego? Nie rozumiem. Dlaczego wystarczy byle podszept, niesprawdzona informacja by szukać winnego, najchętniej „innego” by móc na niego przerzucić naszą ignorancję, by dowartościować jego nieszczęściem naszą małość, bierność i wszystko to z czym sobie nie radzimy.

Powiedzieć o sławetnym marcu 1968 roku że był niechlubny – to mało. On był hańbiący. W mojej głowie nie mieści się, że można kogoś nękać, poniżać, a nawet zabijać z powodu innej religii, innego pochodzenia czy orientacji seksualnej. Nigdy tego nie pojmę. Nigdy!

środa, 8 grudnia 2021

Ballady i protesty - Fisz Emade Tworzywo, czyli za dużo rzeczy, za mało czasu

Muzyka, czy książka? O czym by tu dziś.
I wybieram muzykę. Jakoś ewidentnie dziś mi "weszło". I tekstowo, ale i muzycznie mi podpasowało. Chyba w grudniu często będę do tego krążka wracał, choć to nie jest płyta, która by mnie rzucała na kolana, którą by się nuciło. Raczej do wsłuchiwania się, pełna fajnych klimatów, do odkrywania. Moja córa stwierdziła, że to lata 90, więc dla niej staroć, a mi to kompletnie nie przeszkadza. Wagle mają swój styl, swoją wrażliwość i po prostu zabierają nas w podróż, nie napinają się na nowoczesność. Wystarczy, że tekstowo tak mocno zanurzają się w to co nas otacza, od pandemii, przez pomysły polityków (oj Kurz to naprawdę mocna rzecz!). Muzycznie (choć i w tekstach to słychać) jest dużo bardziej sentymentalnie, to jakby powrót do korzeni, do tego co ich inspirowało. A może to generalnie wszystkich nas dotyka, gdy właśnie mamy trochę czasu, by powspominać. Zanim znowu nie padniemy w gonitwę i wyścig szczurów...

wtorek, 7 grudnia 2021

Wielki ogarniacz życia (Pani Bukowa), czyli jak być szczęśliwym, nie robiąc niczego

Kolejny "przerywnik", między poważniejszymi lekturami, rzecz upolowana na wymiankach i do zerkania sobie gdy masz wolne dwie minuty (np. wiadomo w jakiej sytuacji). Bawić bawi, choć wiadomo, że to raczej materiał dość rozdmuchany, robienie z tego książki zakrawa raczej na żart, skoro prawie te same treści można znaleźć w sieci. Taki to już fenomen naszych czasów, że to co tam zyskuje popularność, ktoś potem próbuje sprzedać w innej formie. Dobrze, że jeszcze głupich filmików z kotkami jeszcze nikt nie nauczył przerabiać się na książkę. Wiem, marudzę, ale to naprawdę dość rozczarowujące uczucie, gdy coś da się przeczytać w godzinę, bo połowa stron to obrazki albo jedno zdanie "złotych myśli" na całą stronę.
I mówię to, choć sam zaglądam na ten profil, bawi mnie zawarty tam humor. Po prostu nie wiem czy należy traktować to jako pełnoprawną książkę.

poniedziałek, 6 grudnia 2021

Fornikarium - Kornel Filipowicz, czyli w moim świecie mrówek

Czasem trafia ci się taki tekst, że z zachwytem zanurzasz się w kolejne fragmenty, delektujesz się zdaniami, nawet nie przejmując się tym, iż sama treść finalnie cię rozczarowuje. Tak właśnie miałem z opowiadaniami Filipowicza. Nie zawsze wszystko mi tu do końca pasowało, czasem coś nawet zazgrzytało, ale mimo wszystko z przyjemnością zanurzałem się kolejne strony. To nawet nie tyle ludzka ciekawość mnie przyciągała, ale właśnie chęć smakowania tego klimatu, cudownych opisów przyrody i refleksji na temat związku człowieka z naturą. I nawet niepotrzebne mi długie analizy tych tekstów (wstęp i posłowie zajmują tu chyba ponad 10% całości), choć doceniam to, że ktoś dla nas te teksty zebrał z różnych tomów, trochę już zapomnianych i odkrywa na nowo. Czy potrzeba je komentować? Może i tak, bo przecież część z nich może dziwić przy dzisiejszym pojmowaniu ekologii, umiłowania przyrody. Filipowicz to człowiek z innego pokolenia, dzieciństwo i młodość spędzał na łonie natury, potem wojna też na pewno nie była czasem sprzyjającym zachwytowi nad każdym stworzeniem - trzeba było jeść, trzeba było myśleć o przeżyciu, a do tego niestety należy również zabijać. Mimo wszystko nawet w opowiadaniach o rybach, do których autor nie miał aż tak pełnego szacunku stosunku, jak do innych żywych stworzeń, czuć nie tylko sentyment do tych wspomnień, ale i to pochylenie się z zachwytem i podziwem przy zetknięciu się z życiem, które istnieje obok nas.

sobota, 4 grudnia 2021

Zapomniany - Adrian Bednarek, czyli na spotkanie autorskie to będę szedł ze sporymi obawami

O ile lubię thrillery i muszę przyznać, że Adrian Bednarek potrafi grać w tą grę z czytelnikiem, to przy każdej kolejnej książce tego autora, czuję się trochę tak, jakby potrzebował zaraz iść pod prysznic, żeby zmyć z siebie brud i zło, bo jeszcze się do mnie przyklei.
Inni również piszą o scenach przemocy, gwałtów, o okrucieństwie, tyle, że u niego to świat, który nie tylko dotyka głównych bohaterów, on ich tworzy, jest ich częścią. Stąd niejednokrotnie czujemy do nich obrzydzenie, a mimo to z jakąś dziwną fascynacją obserwujemy to jak układają się ich plany. Zostaną złapani czy nie, spotka ich kara, a może to oni będą starali się wymierzyć karę dla jeszcze gorszych drani niż oni sami...

Miłość po dwóch stronach Atlantyku, czyli z nami Ci będzie dobrze

R: Tym razem teatralnie wylądowaliśmy w miejscu dość wyjątkowym, bo w Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie. Przy okazji spacer, Ogród Światła, a potem oczekiwanie na spektakl. Nawet jeżeli jednak były na naszych twarzach uśmiechy, to przedstawienie je dość szybko zdmuchnęło - to bardzo aktualna opowieść, ale niestety dość gorzka i nie nastrajająca zbytnio optymizmem.


MaGa: Dwie dorosłe córki, jedna w Polsce, druga w Stanach Zjednoczonych, a pomiędzy nimi krąży w półrocznych odstępach czasu owdowiała matka, która zaczyna się starzeć, chorować. I zaczynają się przysłowiowe schody…

R.: W naszej kulturze jakoś tak się przyjęło i uważa się to za normalne: dostaje się od rodziców tak wiele, że potem dzieci opiekują się nimi tak długo jak trzeba. Nikt specjalnie głośno nie narzeka, choć wiadomo, iż gdy przychodzi choroba, jakieś problemy, wcale nie jest łatwo pogodzić taką opiekę, z pracą, dziećmi, małżeństwem, domem i wszystkim tym, czym człowiek żyje. Jednemu przychodzi to z większą radością, inny traktuje to jako najgorszą karę, ale dobrze gdy przychodzi taki czas, że można odpocząć i przekazać te obowiązki rodzeństwu. Dwie siostry, każda ze swoim życiem, marzeniami, podejściem do obowiązków i mama, która lubi jednak wtrącić swoje trzy grosze. Czy w każdym domu będzie czuła się równie dobrze?

piątek, 3 grudnia 2021

Victoria/True woman show czyli jesteśmy dość

Proszę Państwa, zaczynamy show! Zasiadając na widowni automatycznie stajemy się obserwatorami i jurorami internetowego konkursu. Będziemy musieli z trzech kandydatek wyłonić tę jedną jedyną: idealną kobietę. Zainteresowane koroną zostaną poddane różnym testom, odpowiedzą na rozmaite pytania… Konkurs prowadzi przebojowy, charyzmatyczny Oskar – wodzirej i showman, błyszczący cekinami, uśmiech jak u bohatera filmu „Maska” (Krzysztof Szczepaniak), słownictwo jak ze skomercjalizowanego reality show. Bawimy się!

A oto kandydatki: Wiktoria – ekspedientka, która pracuje za marne pieniądze, niewiele w życiu osiągnęła, jest popychadłem nawet we własnej rodzinie, marzycielka, marzy by coś w końcu w tym życiu wygrać (Edyta Olszówka); Justyna – typowa Matka-Polka, trójka dzieci + mąż (czyli jakby czwórka dzieci), kobieta do wszystkiego, o organizacji domu wie wszystko, bo przecież inaczej by poległa na niwie rodzinnej (Ewa Konstancja Bułhak) oraz Ewa – dzielna szefowa korporacji, od rana na nogach, telefon w dłoni… zarządza, rozkazuje, zdrowo się odżywia, dba o kondycję, niezależna i samodzielna (Anita Sokołowska).

Informacja zwrotna – Jakub Żulczyk, czyli żeby sobie tylko przypomnieć

Nie stanowi tajemnicy, że jestem wielbicielką prozy Żulczyka, bo zawsze czuję, że pisze prawdziwie i tym razem mój ulubieniec nie zawiódł. Przeraża mnie kiedy ujawnia najciemniejsze strony życia i najczarniejsze miejsca w duszy każdego z nas, ale jednocześnie wywołuje radość, że mnie to nie dotyczy, że w życiu udało mi się coś strasznego ominąć, nie doświadczyć aż takiej traumy jaka jest udziałem innych. Podejrzewam, że każdy z nas otarł się o alkoholizm w swoim środowisku w większym czy mniejszym stopniu, niby wiemy o co chodzi, ale… ta książka odsłania nam kulisy, za które mało kto zagląda. A jeśli już zajrzy – to nie chce się tym chwalić ani o tym mówić.


„Informacja zwrotna” to opowieść o dramacie pewnej rodziny. Marcin Kania, ex muzyk, ślizgający się po życiu alkoholik, żyjący z tantiem za dawne przeboje, pewnego dnia budzi się na kacu z przeświadczeniem, że stało się coś złego. Zaginął jego syn, a on nie wie co się stało choć budzi się w jego mieszkaniu. Plamy krwi sugerują, że wydarzyło się coś strasznego, ale czyja to krew: ojca czy syna? A może obu? Chyba się spotkali, ale co było potem? Nie byli w najlepszych stosunkach… ale chyba go nie zabił? Nie może sobie przypomnieć, bo po raz kolejny porządnie się zalał, ale jeśli sobie nie przypomni to nie znajdzie syna. Zdaje sobie sprawę, że klucz do odkrycia tej zagadki i odnalezienia syna znajduje się w jego głowie, tylko jak tam dotrzeć, kiedy mózg przeżarty jest przez alkohol. Ale przecież musi…

czwartek, 2 grudnia 2021

Dziwny człowiek/Grzmijcie fanfary zwycięstwa - Boris Akinun, czyli starcie wywiadów ważniejsze od starcia armii

Okładka książki Dziwny człowiek / Grzmijcie, fanfary zwycięstwa! Boris Akunin Powracam do serii Bruderszaft ze śmiercią Akina. Przed Wami tom trzeci cyklu, a w kolejce mam jeszcze czwarty. Każda z tych książek to dwa rozdziały, czy też odcinki pewnej historii, postacie się powtarzają, śledzimy ich kolejne przygody, ale nie są one jakoś super mocno połączone, można więc czytać to nawet niezależnie od siebie. To co łączy serię, to pomysł: tekstowi towarzyszą ilustracje, fotografie z opoki, ale również fragmenty jakby z niemego kina, gdzie jakiś fragment pieśni, poezji, ma oddać klimat akcji, tego co możemy zobaczyć. Czytamy tekst, a co kilka stron mamy więc trochę urozmaicenia. Dzięki temu czyta się to szybko i dość przyjemnie.
A sama zawartość? Jak to u Akunina, czyli jakaś mało skomplikowana intryga, ale ładnie poprowadzona, tak by budować ciekawość czytelnika. Wszystko oczywiście retro i wokół działalności wywiadu Rosji (choć część rozdziałów poświęcona jest szpiegowi niemieckiemu).