niedziela, 25 kwietnia 2021

Islam tam i tu, czyli Młody Ahmed i Pod oliwkami

Nie przejmujcie się tytułem notki, to nie będzie żadna analiza, przypadkowo zupełnie łączę dwa filmy, choć to ciekawe, że najczęściej jeżeli myślimy o Islamie, przychodzą nam do głowy filmy opowiadające o zagrożeniu, dużo rzadziej interesujemy się wejrzeniem w głąb tej kultury. Czy naprawdę jest tak inna od naszej.

W filmie braci Dardenne trochę pobrzmiewa ten rozdźwięk między religiami i kulturami, ale jakby od drugiej strony. Oto rodzice dzieci dyskutują na temat tego co jest im najbardziej potrzebne i wielu z nich poza marzeniem o dobrej edukacji, podkreśla to, że Europa jest laicka i nienawidzi Islamu, postrzega go w kategoriach zacofania i nie rozumie. Jeżeli oni sami nie zadbają o edukację religijną dzieci, o to, żeby były wierne pewnym zasadom, szybko okaże się, że w domu mają kogoś kto się odcina od korzeni, wyśmiewa rodziców i bardzo szybko wkracza w świata konsumpcji, zabawy i braku hamulców.
Tylko gdzie jest ta granica, żeby wciąż doceniać szanse jakie daje ci nowy kraj, doceniać edukację, a jednak nie stać się człowiekiem który odrzuca Boga i wartości. I patrząc od drugiej strony - wciąż podtrzymywać tradycję, modlić się i wprowadzać w swoje życie pewien ład, ale nie stać się fanatykiem, który nienawidzi wszystkich myślących inaczej.


Młody Ahmed to historia nastolatka, który nagle stał się bardzo zaangażowanym muzułmaninem, pod wpływem imama bardzo zradykalizował swoje patrzenie na świat, wojując nawet z własną matką i siostrami. Koran ma dawać odpowiedzi na wszystkie pytania, a nawet jeżeli ich nie znajduje, starsi w wierze wytłumaczą wszystko. Oni powiedzą jak trzeba żyć, jak mają żyć inni i jak trzeba postępować jeżeli ktoś łamie reguły. Za odstępstwa, za próby ośmieszania albo umniejszania wartości wiary, należy się surowa kara. Chłopak robi więc coś, czego konsekwencją jest poprawczak.
Czy państwo ma jakiś pomysł na resocjalizację, na postępowanie w takich przypadkach. Niby tak, ale Ahmed sam musi dojść do tego, że w życiu wszystko nie jest tak oczywiste jak mu się wcześniej wydawało.
Jak dla mnie film trochę naiwny i zbyt prosty, ale mimo wszystko warto go zobaczyć.
 

Druga z produkcji pewnie nie wszystkim przypadnie do gustu, bo to trochę jakby film w filmie. W "Pod oliwkami" niewiele się dzieje, a mimo to jest w tej historii dużo uroku.
Film opowiada o wydarzeniach, które miały miejsce podczas kręcenia wcześniejszego filmu znanego reżysera irańskiego Kiarostamiego pt. "Zendegi Edame Darad", gdy relacja między dwójką aktorów, wprowadziła na planie masę zamieszania. Podglądamy życie ekipy, poszukiwanie naturszczyków, czyli coś w rodzaju castingu, organizowanie planu zdjęciowego, a potem kolejne ujęcia, atmosferę pomiędzy nimi. Ile dubli, ile dzieciaków podglądających to co robią filmowcy, ile rozmów na planie...
I choć wątek główny, czyli próby przekonania młodej dziewczyny, by przyjęła oświadczyny chłopaka z dużo biedniejszej rodziny, ale ambitnego i upartego, może wydawać się trochę rozciągnięty, fantastycznym uczuciem jest wejście w ten powolny rytm życia na wsi, do którego nawet ekipa trochę się dostosowuje.
Ona się nie chce odzywać, mimo że ma swoje kwestie do wypowiedzenia, on znowu wykorzystuje każdą chwilę, by powiedzieć do niej coś od siebie - a ekipa zaczyna się zastanawiać czy któregoś z tej dwójki nie wymienić.
Jakże to inny obraz Islamu i życia ludzi wierzących w Allaha. W Iranie, a szczególnie na jego prowincji życie wydaje się toczyć według naturalnego rytmu, z daleka od jakichkolwiek wojen religijnych i nienawiści wobec kogokolwiek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz