wtorek, 2 czerwca 2020

Teściowe muszą zniknąć - Alek Rogoziński, czyli groźne bo nieprzewidywalne

Filmy odkładam na jutro, do szykowanego trzypaku dorzucę jeszcze czwarty, w miarę świeży tytuł. Tym razem... niech będzie, że to kino społeczne.

A ponieważ ostatnie kilka godzin spędziłem robiąc fotki i porządkując kolekcję autografów i różnych wspomnień, postanowiłem napisać o najnowszej książce Alka Rogozińskiego (jest do słuchania w Empik Go).

Ten facet to pewnego rodzaju fenomen. Może nie pisze tak szybko jak Remigiusz Mróz, ale ma już chyba prawie równie oddaną i liczną rzeszę fanów (z naciskiem na płeć piękną), wypuszcza swoje komedie kryminalne na tyle często, by nie dać o sobie zapomnieć no i jest jeszcze coś, co chyba stanowi podstawę jego fenomenu (przynajmniej ja się na to łapię).

Jego cudowne poczucie humoru, autoironia, luz, objawia się nie tylko na spotkaniach w cztery oczy, ale i w tym jak komunikuje się on choćby na swoim FB z czytelnikami. Powiem szczerze - te jego miniaturowe humoreski są czasem nawet lepsze od książek (nie bijcie tylko). Popatrzcie kiedyś sami i zrozumiecie o co mi chodzi. I za to go polubiłem. Choć parę razy odłożyłem książkę raczej z rozczarowaniem, że spodziewałem się więcej, lepiej, śmieszniej, to i tak, właśnie ze względu na sympatię do autora, kupuję kolejne tytuły. Późno zacząłem, ale nadrabiam (mam jeszcze dwie kolejne na stosie). A co powiem o najnowszej?


Schemat jest podobny - dość prosta fabuła, trup, czy też jak w tym przypadku skarb na dokładkę do odnalezienia, a źródłem zabawy i sposobem na komplikację owej fabuły są postacie i ich czasem dość zaskakujące zachowania. Gdy świadkowie ściemniają, kombinują na własną rękę chcąc rozwiązać jakąś sprawę, jednocześnie np. kryjąc kogoś bliskiego, to policja ma wyraźnie pod górkę. Czasem może lepiej nawet się nie wtrącać, a jedynie czuwać gdzieś w pobliżu, śledzić i czekać na rozwój wydarzeń. Skoro starsze panie potrafią poradzić sobie z groźnymi mafiosami, to lepiej im nie wchodzić w drogę. Tym razem w centrum uwagi są właśnie one - teściowe, kompletnie różne, działające sobie na nerwy, ale zmuszone do współpracy gdy przyjdzie zawalczyć o córkę/synową. No i o skarb. Choć pewnie przeznaczyłyby go na kompletnie inne cele - jedna na kościół, a druga na jakąś fundację LGBT. Kazimiera bowiem słucha jedynego słusznego radia, wierzy rządowi i tvp, modli się o nawrócenie wszystkich lewaków i nic nie przyprawia jej bardziej o nerwy jak spotkania ze stojącą po drugiej stronie barykady Mają, która chadza na parady równości, broni sądów, ma dużo młodszego kochanka i generalnie głosi wolność i swobodę we wszystkich sferach życia. Uwierzcie, że iskrzy!
Ich dzieci niby przyzwyczaiły się do ich fanaberii, ale muszą uważać, by się nie spotykały. Tyle, że gdy wszyscy wplątani zostaną w poszukiwanie skarbu, nie będzie komu tego pilnować. Do tego jeszcze kilka wymyślonych z humorem postaci drugoplanowych (np. szef mafii Tygrys, który zwykł zwracać się do każdego nazwą jakiegoś zwierzęcia) i tak się skupiamy na tym co się dzieje między poszczególnymi osobami, że nawet zapominamy o tym, że doszło do jakiegoś morderstwa, nie zastanawiamy się kto to zrobił. Tu wszystko dzieje się tak szybko, że zarówno dla autora, jak i dla czytelnika, mam wrażenie iż ważniejsze jest, żeby było śmiesznie, niż żeby ogarniać śledztwo ze wszystkimi detalami. Ono sobie gdzieś tam samo się toczy, wszyscy zmierzają (choć różną mają motywację) w podobnym kierunku, wiadomo więc, że jakoś wątki się połączą i wszystko się wyjaśni. I w sumie więcej nawet nie trzeba. Przynajmniej dla mnie, bo bawiłem się dobrze.
A dla fanów Róży Krull jeszcze małe post scriptum - pojawi się na sam koniec i ona!

1 komentarz:

  1. Na razie przeczytałam tylko 2 książki tego autora, a konkretnie powieści z serii o romansopisarce Joannie Szmidt: "Ukochany z piekła rodem" i "Morderstwo na Korfu". W obu bardzo podobał mi się lekki i dowcipny styl Alka Rogozińskiego, więc po inne jego tytuły też nie omieszkam sięgnąć.

    OdpowiedzUsuń