tag:blogger.com,1999:blog-684101085250650540.post3550071150165423508..comments2024-03-27T09:59:09.840+01:00Comments on Notatnik kulturalny: Miastowi. Slow food i aronia losu - Anna Kamińska, czyli: a może by tak rzucić to wszystko i wyjechać...przynadzieihttp://www.blogger.com/profile/07380111168322328237noreply@blogger.comBlogger5125tag:blogger.com,1999:blog-684101085250650540.post-22840126999239551732012-11-09T14:10:41.268+01:002012-11-09T14:10:41.268+01:00Zainteresowałeś bardzo. Lubię takie historie. Będę...Zainteresowałeś bardzo. Lubię takie historie. Będę się rozglądała za "Miastowymi":)kultur-alniehttps://www.blogger.com/profile/00765917597503260107noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-684101085250650540.post-12436333866402635602012-11-09T11:35:48.995+01:002012-11-09T11:35:48.995+01:00Próbowałam, napisałam tylko jeden rozdział.
Dla mn...Próbowałam, napisałam tylko jeden rozdział.<br />Dla mnie jest on ważny, ale wydaje mi się, że nikogo nie zainteresuje.<br />Poza tym stylistyka mojego pisania pozostawia wiele do życzenia... Pomijając formę to nie potrafię trzymać się jednego czasu (w teraźniejszości albo przeszłości), piszę raz w pierwszej osobie, raz w trzeciej, w ogóle to nie ma ładu i składu, bo ja mam za dużo do powiedzenia na raz - nie potrafię tego rozdzielić np. pisząc o pomidorach i ich zapachu przechodzę do "rytualnego" jedzenia sałatki z pomidora na zielonej ławce wraz z moją kuzynką Kasią. Gdy tylko o tym pomyślę zaraz mam w głowie nasze przedstawienia teatralne, przyjęcia dla sąsiadów, ale także wielogodzinne! zabawy na dwóch krzesłach przy piecu w czasie ferii ( poza tym gdyby teraz dzieci miały się bawić na dwóch krzesłach to by kazały mi się popukać w czoło..).<br />A wracając do książki to marzy mi się ona od kilku lat, byłaby swojego rodzaju hołdem dla moich ukochanych babć. Obie mieszkały w jednej wsi - u jednej mieszkałam w każde wakacje w dzieciństwie. U drugiej w okresie nastu lat.magdalenardohttps://www.blogger.com/profile/02319880756391077026noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-684101085250650540.post-20735547621722803252012-11-09T10:53:42.891+01:002012-11-09T10:53:42.891+01:00wiesz wcale się nie dziwię Twoim emocjom, pewnie s...wiesz wcale się nie dziwię Twoim emocjom, pewnie sporo osób z naszego pokolenia doświadczało beztroski, prostoty i piękna życia na wsi u bliskich (nie tylko na wakacjach)...<br />Pięknie o tym piszesz. A może warto siegnąć po pióro lub klawiaturę by właśnie próbować uchwycić te wspomnienia, obrazy, ludzi by nie odeszły zupełnie w niebyt?przynadzieihttps://www.blogger.com/profile/07380111168322328237noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-684101085250650540.post-4427346321077627782012-11-09T09:01:59.791+01:002012-11-09T09:01:59.791+01:00Książka jak najbardziej dla mnie. I żałuję, że nie...Książka jak najbardziej dla mnie. I żałuję, że nie mogę na takim spotkaniu być.)natannahttps://www.blogger.com/profile/12203788017700784255noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-684101085250650540.post-1534175817152881672012-11-09T01:31:20.112+01:002012-11-09T01:31:20.112+01:00Mmmmm ciekawa książka i chętnie bym ją przeczytała...Mmmmm ciekawa książka i chętnie bym ją przeczytała, ale jak zobaczyłam cenę to się przeraziłam :(<br />Szkoda, bo jestem wielką fanką wsi - choć sama nie zdecydowałabym się na taki krok - zbyt duże zmiany.<br />W głowie mam ciągle wyidealizowany obraz Rudnik (koło Wielunia). To wieś mojego dzieciństwa tam wszystko było piękniejsze, lepsze. Tam nawet szczekanie psów nie przeszkadzało, a wręcz przeciwnie - było nieodłącznym jej elementem.<br />Aż chce mi się płakać na każde wspomnienie wakacji tam spędzanych. Życzliwi ludzie, zawsze chętni do pomocy, poczucie bezpieczeństwa, troska. Tam można było wyjść rano i wrócić dopiero na kolację, bo cały czas były jakieś atrakcje. Jak bawiliśmy się w chowanego - to wszyscy! Z jednej ulicy dzieci od 5 do 18 lat. Zabawa była przednia :) Ulubione miejsce było za budynkiem gminy :) Jednak czasem bawiliśmy się też na terenie kilku podwórek (nasze pola były połączone, bez wytyczonych granic zbędnym ogrodzeniem). Chowaliśmy się na drzewach, w szopach, komórkach, gankach, piwnicach, za studnią... och to były czasy!<br />W sierpniu mieliśmy też "rytuał" witania pielgrzymów, którzy szli do Częstochowy. Często czekaliśmy nawet kilka godzin - na trawniku lub na płocie, a gdy pielgrzymi przechodzili obok machaliśmy i wykrzykiwaliśmy pozdrowienia :)<br />W Rudnikach wszystko było najwspanialsze - każdy dom, każde drzewo, każdy sklep, ulice, strumyk, staw Pana P., wywozy piasku, pobliskie lasy. Tam nawet słońce świeciło inaczej, deszcz był przyjemny, burze magiczne, zimy (ferie) białe, święta magiczne.<br />Kilka lat temu na wszystkich ulicach położono asfalt, kolejne gospodarstwa przekształcały się, było coraz mniej zwierząt, zostało już tylko rolnictwo i ostatnie krowy u Pani T., ale niestety po jej śmierci krów pędzonych na łąki już nie widziałam. Ucichło poranne pianie kogutów, szczekanie psów jakby mniejsze. Dwa lata temu wycięli wszystkie lipy na głównej ulicy, by położyć chodnik, a dwa tygodnie temu wycięli najpiękniejszą w świecie wierzbę płaczącą.<br />Moje Rudniki nie są już moimi Rudnikami :(<br />Szkoda...<br />Tak się cieszyłam, że jedna z nas (sióstr) znalazła tam męża i osiądzie tam na stałe... jednak to już nie to samo.<br /><br />Rudniki nieodmiennie kojarzyły mi się również z moimi ukochanymi babciami, które były najcudowniejsze na świecie. Babcia Janina odeszła już 9 lat temu, a Halinka 1,5 roku temu...<br />ehhhhhhh zalałam łzami klawiaturę i nie mogę pisać więcej...magdalenardohttps://www.blogger.com/profile/02319880756391077026noreply@blogger.com